Taka sytuacja… Współpraca w branży ślubnej ;)
Krążyły kiedyś ploty, że w biżuteryjnym środowisku baba babie wilkiem. Że się jad sączy, że się żadna strzępem wiedzy nie podzieli bezinteresownie, a jeszcze nogę podłoży, nakabluje i donos napisze.
Kto wie, może i te opinie krążą nadal…
Powiem Wam, jak to jest naprawdę.
Albo nie, w sumie nie będę się produkować, bo jeśli choć pobieżnie przeglądacie mój blog czy fanpage na Facebooku, wiecie doskonale, że to bujda na resorach 🙂 I tu już nie chodzi nawet o naszą akcję Biżuteryjki dla WOŚP, kiedy pół tysiąca (PÓŁ TYSIĄCA!) biżu-ludu działa zgrabnie we wspólnym celu, nie chodzi też o to, że regularnie się najeżdżamy (kulturalnie nazywając to wizytami, choć uwierzcie mi – Hunowie nie zostawiali po sobie takich zgliszczy, jak my ;)) w całej Polsce, jak długa i szeroka (z czasem jakieś marne 600 czy 700 km przestało być szczególną odległością ;))
Nawet nasze comiesięczne zlociki żarłoczno-szkoleniowe mogą postronnych nie przekonać, że biżuteryjki to babeczki w dechę i jedna drugiej mogłaby, niczym Andy Anderson, regularnie nerkę oddawać 😉
Ale jak już taka Basia Błaszczyk (tak, to ta sama, która robiła bukiety na Agatkowy ślub) oddaje mi Klientkę, choć sama przecież biżuterię robić potrafi, to najtwardszy zawodnik zmięknie i przyzna, że faktycznie do gardeł to my sobie nie skaczemy 😉
A Basia po prostu stwierdziła, że woli się zająć bukietem (zdolniejszej florystki, powiadam Wam, nie znajdziecie! polecam z całego serducha!), a biżutami sobie głowy nie zawracać i przekazać je komu innemu 🙂 Ot tak, a kto bogatemu zabroni 😉
Kiedy więc ona dumała nad żółtym bukietem ślubnym, ja z Panią Olą ustalałam detale dotyczące kolczyków i bransoletki. Miały być ze złoconego srebra, aby pasować kolorystycznie do kwiatów, ze złocistymi i bezbarwnymi kryształkami Swarovskiego. Spośród wielu moim pomysłów, Pani Ola wybrała kolejne wcielenie kompletu Abril 🙂
(więcej zdjęć kolczyków i bransoletki solo znajdziecie oczywiście w sklepie 🙂 KLIK! oraz KLIK! :))
Nie obyło się bez pewnej napinki i nerwów – złocone filigrany do kompletu Pani Oli zamawiałam specjalnie i poza konkursem. Normalnie w tej wersji niedostępne, zgodził się dla mnie pozłocić jeden z dostawców, po czym… totalnie zawalił sprawę i wszelkie możliwe terminy. Gdy sytuacja stała się już krytyczna, zniknęły ze mnie jakiekolwiek reszteńki wyrozumiałości oraz dyplomacji i kolejny człowiek na tej ziemi, a wielu takich nie ma, mógł poznać jak brzmi stanowczość i bezkompromisowość w wersji marisellowej 😉
Grunt, że skutek osiągnęłam i cudem bo cudem, ale wszystko się udało 🙂 Pani Ola komplet odebrała i nie kryła zadowolenia nawet po 🙂
Jupi! Uwielbiam te chwile, kiedy widzę uszczęśliwione Klientki 🙂 To mi daje +100 do motywacji do dalszej roboty 🙂
PS. A bukiet Basi? Ha! Same przyznacie, że wyglądał bajecznie…