Pudrowy różyk czekać nie może :)
Czyli wpis z cyklu „Co by tu robić, żeby nie zasiadać do VATu”.
Czyli wpis z cyklu „Co by tu robić, żeby nie zasiadać do VATu”.
Dzisiaj podręczę Was, a czemu by nie, czterema parami kolczyków, które póki co na pewno nie będą miały następców w postaci takich samych lub bardzo podobnych modeli. Unikaciki takie, ot co 🙂
Po kolczykach na długaśnych rurkach przyszła pora na coś krótkiego 🙂 W ogóle muszę Wam przyznać, że mam ostatnio fazę (poza fazą na kogel-mogel ;)) na skrajności i pałam miłością albo do form długaśnych, albo do biżuterii maleńkiej i dyskretnej. Jakoś tak sama nie wiem czemu 🙂
Kolejne kolczyki, które powstały całkiem niedawno, zupełnie przypadkiem 😉 W zamyśle Ahtystki miała to być falista w kształcie bransoletka. Zamiast tego wyszły kolczyki w kształcie markiz, oba łącznie z setki kryształów Swarovskiego. Do ślubu idealne 🙂
Są takie pomysły, które drzemią mi w głowie, ale raz wykorzystane nie dają spokoju. Kiedyś już, dość dawno temu, wymyśliłam sobie sztyfty lutowane srebrem z dłuuugich rurek w wersji prostej i pokręconej 😉 Sztyfty zrobiłam, kolczyki powstały, ale ta forma spodobała mi się na tyle, że ciągle wierciła mi dziury w mózgu wołając o więcej…
Kolejna szybka notka, tym razem dla pokazania dwóch par długaaaaaaśnych kolczyków, które Pani Kamila zamówiła na swój ślub. Kolczyki miały być podobne do baaardzo dawnych kolczyków Sunrise, tylko dłuższe – aż 9-centymetrowe! (chciałabym mieć tak długą szyję, aby móc pozwolić sobie na takie kolczyki :))
Pamiętacie jak kiedyś zwierzałam Wam się z przerabiania wbrew sobie zielonych serc na biżuterię? Jak tłumaczyłam, że wymyśliłam, że jeśli przykryję sercom przedziałek między (excusez le mot) półdupkami, to może będą choć trochę bardziej przypominać strzałki albo coś w ten deseń? I jak dodawałam nie bez zdziwienia, że właśnie te serca spodobały się Klientce, dla której przygotowywałam…
Tak jest, moje drogie, nie ma co ukrywać, wiosna sprzyja rozkwitowi uczuć, chyba się zgodzicie 🙂 I na mnie jakiś czas temu jak grom z jasnego nieba spadło zauroczenie, któremu zupełnie nie mogłam się oprzeć. To była miłość od pierwszego wejrzenia…
Zakładkowa sówka leśna z liściem na głowie Wam się spodobała, więc czemu by nie zrobić sowich kolczyków? Zielonych oczywiście, jak na pierwszy dzień wiosny przystało 🙂
Przejrzałam ostatnio swój butik doznałam szoku. Wyszło na to, że nic tam nie ma, tylko szarzyzna i granaty. Tak się zafiksowałam na punkcie Silver Nightów i Heliotropów, że przez całą zimę kręcę się w tych klimatach i ze świecą szukać innego koloru. Dosyć tego!
Brak produktów w koszyku.