Koral z błękitem
Dawno, dawno temu… 🙂
Jak to w większości opowiadanych przeze mnie bajek, wszystko zaczęło się tak dawno temu, że już nawet o zakończeniu wszyscy zainteresowani zdążyli zapomnieć, a ja dopiero zaczynam pisać 🙂
Z początkiem czerwca, ale czerwca tego roku (co, przyznacie, jest pewnym postępem ;)) napisała do mnie Ania z pytaniem, czy do kolczyków Millennium in Aquamarine byłabym w stanie wymyślić jej jakiś okrągło układający się naszyjnik. Pod koniec miesiąca szykowała jej się bowiem ważna uroczystość, na którą chciała założyć koralową sukienkę i właśnie taki komplet.
Stop, stop, stop. Wróciłam wzrokiem do początku maila. No czarno na białym…
Koralową sukienkę.
I błękitne kolczyki.
Aha.
Zasępiłam się na chwilę nad tematem i doszłam do wniosku, że nie ma dla mnie nadziei, jeśli idzie o wyczuwanie trendów, bo jak ciocię Stasię kocham, błękitna biżuteria byłaby moim ostatnim typem na dodatek do koralowej sukienki.
Załamawszy się niemal swoim brakiem polotu w temacie modowym czytałam dalej i dobrze, dobrze zrobiłam, bo nagle wszystko stało się jasne. Okazało się, że elementem kompletnego outfitu miała być też torebka od Zuzi Górskiej, o ta ze zdjęcia poniżej – arcypiękna kopertówka z koralowymi i błękitnymi akcentami.
Oh taaak, tak to ja koral z błękitem bardzo bardzo! 😉 Mrrrrr….
Sukienka Ani wprawdzie ciut inaczej wyglądała, ale tu w celach poglądowych pozwoliłam sobie (za zgodą mistrzyni) pokazać podkolorowany przeze mnie na koralowo projekt Uli, znanej jako Urkye, bo tym sposobem wszystko pozostaje w rodzinie – Anię zamawiającą biżuterię znam z pewnego forum, z którego obie wirtualnie znamy też Ulę 🙂 (świat jest taki mały a forum tak potężne! :))
O Uli zdradzę Wam jeszcze, bo świat o tym wiedzieć powinien, że poza prowadzeniem fantastycznego bloga szyciowego, jest ona twórczynią marki Urkye i projektuje ciuchy uwzględniające ten tak często przez producentów pomijany, w zasadzie nieistotny przecież fakt, że kobiety (uwaga! uwaga!) mają biust. Większy lub mniejszy, ale jednak 😉
Jeśli więc kiedykolwiek miałyście problem z ciuchami wiszącymi na plecach, a pękającymi z przodu, z bluzkami, które się rozłażą albo nie dopina im się w strategicznym miejscu guziczek – możecie do Uli biec jak w dym, u niej o tym problemie zapomnicie! 🙂
Ja sama czaję się na kilka Ulowych ciuchów – niech no tylko jeszcze parę kilo zrzucę, żeby zmieścić się w rozmiarówkę 🙂 (albo niech firma rozwinie się tak prężnie, żeby móc ją poszerzyć jeszcze ciut ciut :))
A potem już tylko torebka od Zuzi, biżut do ucha i czegóż chcieć więcej do szczęścia? 🙂