Kolejny barter rękodzielniczy…
… czyli dlaczego uwielbiam handel wymienny z moimi turbozdolnymi koleżankami i przyjaciółkami 🙂
Bo że uwielbiam – nie ma najmniejszych wątpliwości 🙂 Choć ta wymianka wcale wymianką być nie miała 🙂 Ot, spotkałyśmy się niemal rok temu dużą grupą w boskich Borach Tucholskich, trochę towarzysko, trochę WOŚPowo, a trochę szkoleniowo, i uczyłyśmy się nawzajem najróżniejszych rzeczy 🙂
Kornelia przeprowadziła mini-warsztaty z wire-wrappingu, Margita z szycia sutaszu, a ja? No cóż… a czego ja niby mogę nauczyć? Nie jestem mistrzem żadnej techniki, ale pomyślałam, że jeśli ktoś chętny, mogę pokazać jak robię jedne z moich (i Klientek chyba też) ulubionych kolczyków – Abril:
Zabrałam materiałów na zapas dla wszystkich chętnych, chyba że ktoś miał własne, i któregoś wieczoru usiadłyśmy do pracy 🙂 Kolczyki te są wprawdzie tak proste, że nie byłam tam do niczego potrzebna, ale dziewczyny bardzo uprzejmie udawały, że beze mnie by sobie nie poradziły 😉 Po niedługim czasie powstało więc kilka par – aż żałuję, że nie zrobiłam dokumentacji zdjęciowej 🙂 Rodo zrobiła całe czarne, o takie mniej więcej:
Sówka – w szmaragdowej zieleni:
One zresztą pojechały ze mną do Krakowa – uznałyśmy z Gochą, że wstawię je do siebie do sklepu, a jeśli ktoś je zanabędzie, za zarobione po opłaceniu podatków parę złotych kupimy sobie tanie wino w ilości ile się uda 😉
Oprócz tych powyższych powstały jeszcze wersje perłowe iiii… sama już nawet nie pamiętam jakie 🙂 No dobrze, jedne pamiętam, bo wyszły wyjątkowo udane 🙂 Kolorystycznie wymyśliła je sobie Grafija – uczestniczka wyjątkowa, bo choć teoretycznie biżuteryjką nie jest, postanowiła, że w biżu-zlocie musi wziąć udział 🙂 Chyba nas lubi, co? 😀
Ewa za to utalentowana jest w innej dziedzinie – jej grafiki ZWALAJĄ Z NÓG. I wyobraźnie sobie – ja podczas owego spotkania w Borach Tucholskich jedną dostałam. Przepięknego anioła z jabłkiem.
I za co? Tylko za to, że Ewa zrobiła w moim towarzystwie kolczyki… Piękne zresztą, prawda? Takie sentymentalno-melancholijne kolory… Sama bym tego tak nie wymyśliła, ale jak zobaczyłam gotowe, to mi się spodobały niesamowicie 🙂
Przyznam, że było mi głupio przyjmować dzieło Ewy w zamian za coś tak błahego, więc pomyślałam, że zrobię Ewie jeszcze choć bransoletkę do kompletu 🙂
Ewa zgodziła się, żeby wymyślone przez nią połączenie kolorystyczne rozpowszechniać dalej, więc i ta wersja Abrilek wylądowała w moim sklepie, bo jestem pewna, że niejednej kobiecie się jeszcze spodoba 🙂