Brelok bardzo osobisty :)
Nie będzie pewno dla nikogo szczególnym zaskoczeniem, jeśli zdradzę, że bardzo lubię swoją pracę 🙂
No dobrze, może i zdarza mi się pomstować to na pocztę, to na jakiś urząd, narzekać na papierologię, czasem przeczytam w mailu coś nieprzyjemnego, czasem wkurzam się, gdy ktoś z biżu-podwórka kradnie moje foty albo dostawca robi mnie w konia, nieraz mękolę, że mam szefową zołzę, która goni mnie do roboty nawet po nocach 😉
Ale zasadniczo – lubię. Lubie, lubię, lubię 🙂 A już w szczególności w niektórych momentach, na przykład takich, gdy mam poczucie, że robię coś może nieszczególnie wymagającego, ale dla kogoś – wyjątkowego.
Takie poczucie miałam pracując nad brelokiem obmyślonym przez moją forumową koleżankę dla swojego narzeczonego. Agata wymyśliła coś tak specjalnego pod każdym względem, że aż mi się ciepło na serduchu zrobiło. Widać było ile uczucia drzemie w tym pomyśle 🙂
A co to za pomysł?
Brelok do kluczy, niby nic niezwykłego, a jednak. Złożony miał być z dwóch monet oraz kawałka blaszki pomiędzy nimi. Monety te nie miały być jednak przypadkowe – obie Agata upolowała samodzielnie, szukając jednej z kraju narzeczonego, wybitej w roku jego urodzenia, i drugiej, polskiej, z rokiem jej własnych urodzin. Blaszka pomiędzy nimi miała z kolei upamiętniać dwie ważne dla tej pary daty oraz zawierać proste, ale ważne wyznanie 🙂

Jak widzicie, pracy nad brelokiem nie było szczególnie wiele, choć problemy pojawiały się w nieoczekiwanych momentach 🙂
Pierwszy – blaszka z wybitymi napisami.
Wymyśliłam miedzianą, jako trzeci kolor odróżniający się od barw obu monet, ale nie miałam pojęcia, skąd odpowiednią blachę wyczarować, bo wszak ja na co dzień w miedzi nie pracuję 🙂 Z pomocą przybiegły moje nieodzowne koleżanki – biżuteryjki, w tym Agatka, która pozwoliła się ograbić z odpowiedniego kawałka, a nawet zostawiła mi dwa brzeszczoty, które z miedzą tej grubości powinny dać sobie radę (ja wszak miałam tylko cieńsze, do srebra ;))
Cudem jakimś wycięcie koła odpowiedniej wielkości nie przysporzyło aż takich problemów, jakich się spodziewałam. Udało się też nie pomylić podczas wybijania dat 😉 oraz z powodzeniem zoksydować blachę, aby cyfry i litery było widać wyraźniej 🙂
Prosto po kąpieli przyciemnającej blaszka wprawdzie nie wyglądała szczególnie zachęcająco, ale po chwili satynowania stawała się coraz jaśniejsza (w przeciwieństwie do moich palców ;))

Problem drugi – monety.
O ile dwuzłotówka szczególnego oporu pod żadnym względem nie stawiała – bez kłopotu udało się ją przewiercić i bardzo dobrze poddała się polerowaniu pastą,

o tyle rand już tak grzeczny nie był.
Nie dość, że wiercenie to moja pięta achillesowa, to jeszcze metal wyjątkowo twardy. Żadne z wierteł, które miałam, nie dało sobie z nim rady, moje umiejętności także poległy 😉
O pomoc musiałam prosić niezastąpionego w sprawach beznadziejnych kuzyna Adasia, którego w ciemno można posłać tam, gdzie diabeł nie może, a i baba się poddaje 😉 Adaś ruszył z naszej wsi (mieszka bowiem niedaleko) ku nieodległemu miasteczku, wysondował kwestię wierteł, nabył ze dwadzieścia najrózniejszych, wydobył sprzęt z warsztatu i w końcu w pięknym stylu randa pokonał 🙂
Oszlifowanie dziurek należało już do mnie, ale to było znacznie mniej problematyczne 🙂
Po pokonaniu materii brelok udało się złożyć w całość i przybrał taką formę:
Agacie się spodobał i narzeczonemu ponoć też 🙂 Mam nadzieję, że będzie się dobrze sprawował, bo jest w nim zamknięte serce wielu osób, które przyłożyły rękę do jego powstania 🙂
Dziękuję!
Ekstra pomysł! A i wykonanie niczego sobie 😉
Jest fantastyczny w swej prostocie, cudowny w pomyśle..
Ooooo jak super wyszło! Ja też chcę 😀
niby takie proste, a z takim przesłaniem …
Rewelacyjny, na pewno będzie przynosił szczęście 🙂
Wyszedł ekstra!
[…] cudny pomysł Agatki na brelok dla jej narzeczonego? Zainspirowana tym Sylwia, Agatkowa i moja znajoma z pewnego forum, zapragnęła także swojemu […]