Z cyklu: Najprzedziwniejsze zamówienia :D
Trafiają mi się czasem Klientki, z którymi od początku czuję, że mogłabym iść konie kraść, gdyby tylko nadarzyła się ku temu okazja 🙂 Pani Agnieszka, która dotarła do mnie przez Pakamerę, długo nie musiała udowadniać, że jest właśnie jedną z nich 😉
Zaczęło się niewinnie – Pani Agnieszka zapytała, czy mogę dla niej wykonać zakładkę z kolibrem. Na tę wiadomość spojrzałam jeszcze ze średnim rozdziabieniem paszczy. Wprawdzie rozbawiło mnie lekko, że zakłądka ma być nie z ptakiem, nie z gołębiem, mewą czy sokołem, tylko właśnie, ni mniej, ni więcej, z kolibrem 😉 Ale że akurat (jakim cudem, o to mnie nie pytajcie) posrebrzane kolibry miałam, wzięłam się do roboty i kolibrowa zakładka powstała.
Jeśli myślicie, że to koniec tematu, to jesteście w błędzie 🙂 Nie upłynęło wiele wody w Wiśle, gdy Pani Agnieszka napisała po raz kolejny, tym razem podpytując nieśmiało czy mogłaby liczyć na zrobienie jeszcze jednej zakładki, tym razem z kolibrem wyfruwającym z paszczy smoka 😀 😀 😀
Sami rozumiecie, że jak tylko doczytałam ostatnią samogłoskę tej prośby, zakrztusiłam się popijaną do tej pory w skupieniu pepsi, i walcząc o życie jednocześnie tarzałam się pod biurkiem ze śmiechu 😀 Sama już nie wiem, co mnie tak rozbawiło, czy wizja takiej zakładki, sam pomysł czy może wyobrażenie sobie, co za odlotowy człowiek musi siedzieć po drugiej stronie monitora, skoro potrafi wymyślić coś, co tak totalnie rozkłada mnie na łopatki (podczas gdy ja tyle razy zarzekałam się, że nic mnie już nie zdziwi ;))
Pierwszym o czym pomyślałam, gdy udało mi się zaczerpnąć powietrza, powycierać łzy z twarzy i rozmasować obolałe mięśnie brzucha było to, że choćby nie wiem co, JA MUSZĘ TĘ ZAKŁADKĘ ZROBIĆ 😀 Pani Agnieszka czytając moją odpowiedź i opowieść też chyba nie do końca mogła zachować powagę, bo podsumowała naszą korespodencję słowami:
- to naprawde bezcenne znależć kogoś kto zrozumie w człowieku bratniego wariata 😉
A zakładka podobno się podoba 😉