Manish
|

Ten człowiek zadarł z Marisellą!

Jeśli ktoś szuka pomysłu, jak błyskawicznie zepsuć Mariselli nastrój, jak zniszczyć i zdeptać ją, gdy ta zastyga w napięciu i oczekiwaniu, wystarczy, że zrobi to, co ten pan pół roku temu:

Ten koleś nawet sweterek ma w serduszka, no jak rany!

Wystarczy zabrać się za tworzenie znacznej części nowości dla Swara i zgotować serię Love Story of the Heart (bleh, bleh, bleeeeeh), czyli jakby do tej pory mało serc było u Swara, wymyślić kolejnych 5 jego wersji (w kilku rozmiarach każda!), które zdominowały wszsytko, co zostało przygotowane na sezon wiosenno-letni.

Pozostawię to zdjęcie bez komentarza ;)

Ja, jako znana i zagorzała miłośniczka serduszek, wyszperawszy gdzieś pokątnie, co też Swarovski nowego szykuje, po tradycyjnym, półrocznym oczekiwaniu, najpierw nie mogłam uwierzyć, potem zastanawiałam się, czy w Austrii może też obchodzą Prima Aprilis, a na koniec miałam ochotę lać łzy rzewne. Bo poza kiczowatymi sercami, które kiczowato wygladały, kiczowato się nazywały (Devoted 2 U Heart? Serio?!?) i nawet opisy miały kiczowate (The Forever 1 Heart Pendant sighs with the exquisite pain of the broken heart. Smoky colors and a split heart design promise it is not goodbye, the cloud will pass, you are meant for each other and will always be one – no naprawdę!), Swar się nie popisał, w każdym razie nie jak dla mnie. Poza sercami wprowadził koraliki do bransolet w stylu Pandory, których osobiście nie znoszę, i z tego, na co mogliśmy liczyć w Polsce to w sumie tyle.

Niby pojawiły się całkiem fajne guziczki w kształcie trapezów, prostokątne kryształy do naszywania z trójkątnymi dziurkami po bokach i bezdziurkowe koraliki w kształcie fragmentu okręgu (do obejrzenia tu tu), ale cóż z tego, skoro jedyne akceptowalne nowości to były rzeczy, które trzeba ściągać z drugiego końca świata? Swarów innych niż typowe koraliki i zawieszki u nas bowiem praktycznie wcale nie ma. Bez dziurek sie nie sprowadza, bo któż by to oprawiał, do naszywania się nie sprowadza, bo na co i po co to naszywać, o guzikach to już w ogóle nie wspomnę.

Swarovski Bronze Shade i Chrysolite Opal

Nowe kolory też takie jakby mało przemyślane – Bronze Shade chociaż naprawdę piękny (o wiele ładniejszy, niż na tym zdjęciu powyżej; musiał je robić jakiś sabotażysta, słowo daję!), to jednak mało wiosenny i z pewnością nieszczególnie letni. Po inwazji Silver Nightów i Heliotrope’ów nie miałam na niego najmniejszej ochoty, pragnęłam całą sobą czegoś intensywnego i walącego po oczach, a nie takich jakichś.  Chrysolite Opal pod tym względem niby ciut ciut nadrabiał dopasowaniem do sezonu, ale cóż z tego, skoro u nas w tym kolorze są tylko… serca 😀 No i powiedzcie mi, powiedzcie, jak ja się miałam nie załamać? Zbojkotowałam zatem totalnie kolekcję na wiosnę-lato 2012 (bo Swar jak każda szanująca się marka zawsze o rok wyprzedza kalendarz ;)), nawet słowem o niej nie wspomniałam i nie kupiłam z niej ani pół koralika. O! Przyznacie, zemsta moja była okrutna, podejrzewam, że zatrzęsła całą Austrią i połową Liechtensteinu 😉

W związku z tym Swarovski, bojąc się, że podpadnie Mariselli po raz drugi, na kolejny sezon przygotował już znaaaaaacznie ciekawsze propozycje, oj tak 🙂 Jeśli dołożyć do nich Bronze Shade, którego przed jesienią obiecałam sobie nie tykać (teraz więc już mogę) i parę rzeczy ze specjalnej produkcji, które pojawiły się w trakcie sezonu (mniam!), mogę Wam obiecać, że dla miłosniczek kryształów to półrocze będzie naprawdę ciekawe 😀

(zdjęcia szanownego pana Manisha pochodzi z tego bloga, zaś fotki kryształów prościutko od Swara)

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *