Sparkling Garden dla mamy :)
Dwie bransoletki wykonane z tego samego wzoru – i ja, i moja mama zakochałyśmy się w nim od pierwszego wejrzenia, kiedy tylko 10 lat temu zobaczyłyśmy powstałe na jego bazie cuda 🙂
To właśnie to zdjęcie powyżej, pochodzące ze strony magazynu Bead&Button przesądziło, że kilka godzin siedziałyśmy z katalogami i wybierałyśmy kolory kryształów, z których powstaną dwie takie bransoletki dla mojej mamy 🙂 U nas wtedy dostać Swarovskie w większym wyborze kolorystycznym i cenie takiej, aby przy tej ilości nie puściła z torbami, było rzeczą niewykonalną 🙂
Sprowadziłyśmy, rzecz jasna, ze Stanów 🙂 Zestaw numer jeden: Amethyst, Light Amethyst i Olivine, czyli zielono-fioletową klasykę, oraz zestaw numer dwa, do dżinsów: Montana, Aquamarine Satin oraz Paparadasha 🙂
Bransoletki powstawały dłuuuugo i w warunkach dość… różnych 🙂 Zielono-fioletową robiłam chyba z pół roku, w poczekalni poradni alergologicznej 🙂 Ponieważ co miesiąc miałam się stawiać na odczulanie i po zastrzyku kamieniem przez godzinę pod gabinetem siedzieć, na wypadek gdyby coś poszło nie tak, zabierałam ze sobą drobiazgi i centymetr po centymetrze płodziłam bransę 🙂
Z kolei dżinsowa ma za sobą historię jeszcze ciekawszą, bo jej większą część wykonałam towarzysząc mamie w krótkiej wyprawie w góry, przy kubku herbaty i oscypku, oraz w…. busie powrotnym do Krakowa 🙂 Siedziałam obok mamy, która trzymała woreczki z kryształkami oraz malutkimi srebrnymi kuleczkami, i dowodziłam: dwie kuleczki, dwa ciemnie, jeden różowy, dwa jasne…, a mama wyciągała palcami po kolei drobiazgi i podawała prosto w moje palce. Wszystko bez igły, bo wtedy jeszcze odpowiednio cienką nie dysponowałam 🙂
Nie wiem o ile srebra i kryształów wzbogacił się busiarz po zamieceniu podłogi na koniec dnia, ale bransoletkę zrobić się udało 🙂 A do niej kolczyki, bo mama zdecydowanie uwielbia komplety 🙂
Jeśli bransy Wam się podobają i macie ochotę poczynić sobie takie własnoręcznie, pusty wzór autorstwa Joetty Payne znajdziecie za darmo na stronach Bead&Button 🙂 (nie wklejam linka, bo one się często dezaktualizują, ale można go łatwo wyszukać 🙂 To z niego korzystałam przy pracy (choć potrzebny jest tylko na początku, żeby ogarnąć temat, potem samo idzie :))
Kto natomiast potrzebuje instrukcji krok po kroku, kupi ją za parę dolców w Kalambachowej księgarni: KLIK! 🙂
Piękne 🙂
Opis autobusowy mnie rozczulił – przypomniało mi się jak kulałaś kolczyki w mojej czarnej strzale, w drodze do Lublina…powiem Ci, dobra w tym jesteś :D(przemilczę incydenty w stylu: “oo
OOO pokaż te kryształki, jakie one są piękne” i chwytając ręką za pudełeczko z milionem drobiazgów nie rozumiałam kompletnie skąd to Twoje przerażenie w oczach, zrozumiałam dopiero, gdy mieniącą kaskadą wysypały się z pudełeczka na siedzenie “Sowo..nie zakręciłam wieczka…” ) 😀
Hahaha, to był moment! 😀 😀 😀 Jak mogło być zakręcone jak robiłam przecież, c’nie? 😀
Ale w drodze do Lublina to chyba bransę robiłam, o tę: https://marisella.pl/bransoletka-slubna-200-perel-w-bieli.html
w sumie to chyba tak, starałam się jednak patrzeć na drogę, chociaż czasami ;p
Piękne obie!!! Chociaż tą jeansową chyba szybciej bym zachachmęciła 😉 A mi z kolei autobusowe nawlekanie przypomniało dzielenie drobniusich kryształków Swarovskiego w pociągu 😀
Hahaha, to było dokładnie coś z tej samej kategorii, choć w pociągu, uważam, było łatwiej :)))) (nie wytrzepuje tak człowieka na dziurach w jezdni ;))