Panie i Panowie – ta dam!
Oto prezentuję Wam wystrzałową, turboeksluzywną bizuterię ze śmieci 😉 Z kapsli i blachy z puszek aluminiowych tak dokładnie. Kolczyki, naszyjnik i pierścionek:



Powiem Wam, że te kapsle były dość trudne do obróbki, bo twarde jak półroczny suchar, a do tego podgumowane tak, że nijak się im tej gumy usunąć nie dało, ale mimo wszsytko super mi się te pseudobiżuty robiło, bo ostatnio mam doła i nieodparte wrażenie, że w dziedzinie biżuklepstwa więcej jest odtwórczości niż twórczości (u mnie szczególnie, co mnie właśnie boli, bo dawniej materiały były byle jakie i nie dało się kupić nic ciekawego, ale za to człowiek się tak jakoś bardzie wysilał, żeby powstało coś ładnego, ciekawego i oryginalnego, a teraz to wstyd na własne prace patrzeć tamtymi oczyma).
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się zaangażować w tego typu zabawę, bo konieczność kombinacji bardzo podnosi poziom radości z tworzenia 🙂
Pojechałaś Mariselka z tym recyclingiem.Podczytuję ostatnio Twojego bloga i momentami zaśmiewam się do łez. Masz kobieto tak niesamowitą swobodę pisania, że powinnaś to robić, a twoje biżutki są urocze i wysmakowane.
Hihi, wielkie dzięki :*
(usunęłam jeden Twój komentarz, bo się zdublował, mam nadzieję, że nie będziesz mi miała za złe /jak coś – zawsze mogę przywrócić :)/)
Niesamowity pomysł z wykorzystaniem recyklingu przy tworzeniu biżuterii. Tylko zastanawiam się, czy taka pocięta puszka nie będzie niebezpieczna ze względu na ostre krawędzie? Ogólnie podziwiam kreatywność i jestem mega pozytywnie zaskoczona twórczością… Super! 🙂