Dla Jadwiszki :)
Nadszedł czas, aby pokazać Wam, co ja zrobiłam w ramach świątecznej wymianki biżuteryjnej, w której dostałam od Extrano piękne kolczyki, kartkę i choinkową przywieszkę 🙂
W losowaniu wypadło, że prezent mam wykonać dla Jadwiszki, która w życzeniach napisała tylko:
- lubię biżuterię raczej w wersji xl niż mini i ciemne kolory , ale i kontrasty – zazwyczaj ubieram się na czarno, więc w zasadzie każdy kolor będzie mi pasował, za wyjątkiem zielonego- za którym w biżuterii nie przepadam . ha! i tyle, resztę zostawiam fantazji mikołajowej:)
Przyznam, że nie miałam najmniejszego pomysłu co by tu zrobić. Myślałam, myślałam i wymyślić nic nie mogłam 🙂 Gdy jednak zbliżał się termin wysyłania prac wymiankowych stwierdziłam, że nie ma wyjścia, coś zrobić trzeba 🙂
Sprawy nie ułatwiał fakt, że Jadwiszka sama jest niezwykle uzdolniona i naprawdę nie ma nic, co ja mogłabym jej zrobić, a czego ona nie zrobiłaby sobie lepiej 🙂
Blisko godziny zero przysiadłam jednak do biurka, wywlekłam ciemne kamiory xl i kombinowałam co by tu 🙂 Przojektów w ciągu godziny miałam przynajmniej z dziesięć, ale każdy jakiś taki bidny 😉
Aż w końcu trafiłam na zrobione kiedyś sztyfty z kwiatuszkiem, takim, jaki już kiedyś wykorzystałam w Herbacianych różach Agaty 🙂 Sztyfty powstały mniej więcej w tym samym czasie w celu bliżej nieokreślonym, ale widać pisane im było doczekać się wykorzystania 🙂 Gdy tylko je zobaczyłam, wiedziałam, że będą kwiaty do uszu, a do tego gronka i może jakiś mocniejszy, czarny akcent na dole 🙂 Szperając w pudłach z kamieniami zauważyłam w mgnieniu oka pół-nawiercane kropelki onhttps://marisella.pl/produkty.php?skad=szukaj&id=1034yksowe, które sto lat temu, gdy w Polsce biżuteryjki mogły kupić co najwyżej krzywą drobnicę Jabloneksu, sprowadziłam sobie z Hameryki i które leżały do tej pory 🙂 Głównie dlatego, że początkowo jakoś żal mi je było wykorzystywać 😀 A potem zaginęły pod toną innych kamiorków 🙂
Kończąc dygresję – trafiłam sztyfty, kropelki i dalej poleciało już samo – granaty i bordowe perły wpadły mi w ręce momentalnie. Potem tylko szybkie oksydowanie, długie polerowanie ręczne, złożenie całości do kupy i ta-dam! Kolczyki gotowe 🙂
Wyszły tak:
i przyznam, że jestem z nich dość zadowolona 🙂 Co nie przeszkadzało mi mieć szalonej tremy i obgryzać paznokci w obawie, czy aby na pewno spodobają się obdarowanej 🙂
Okazało się jednak, że udało mi się trafić w Jadwiszkowy gust, co mnie niezmiernie, szalenie wręcz cieszy 🙂
ooo… matuchno, ale cudo! ciągle zachwqycasz swoimi pracami 🙂
O rany, ale cudne:)Totalnie mnie urzekły:)Przepiękne:)!!!!
kolczyki są fantastyczne, Mari, to już wiesz, bo pisałam nie raz- uwielbiam je nosić, a kwiaty ze srebra są przepiękne!trema była niepotrzebna zupełnie :)))))
chociaż przyznam, że ja ze swoją wymiankową pracą czekałam też do nocy przed terminem, bo miałam pustkę w głowie, tremę i jakiegoś wewnętrznego kaca- co ja mogę zrobić, jak Osoba obdarowywana robi taaakie piękne rzeczy…
No a zdjęcia ????powalają !!! 🙂
[…] – wciąż zgłaszają się nowi darczyńcy, więc i zajmująca się aukcjami Jadwiszka (ta od kolczyków dla Jadwiszki ) ciągle będzie miała jeszcze pełne ręce […]
[…] na tego typu wymiankę zrobiłam kolczyki dla Jadwiszki, a w tym roku wylosowałam do obdarowania Kasię Kozerę i przyznam, było to dla mnie nie lada […]
[…] Najpierw powstały kolczyki – na bazie pomysłu już kiedyś wykorzystanego przy tworzeniu prezentu wymiankowego dla Jadwiszki […]