Pudrowy różyk czekać nie może :)
Czyli wpis z cyklu “Co by tu robić, żeby nie zasiadać do VATu”.
Czyli wpis z cyklu “Co by tu robić, żeby nie zasiadać do VATu”.
Jeśli ktoś szuka pomysłu, jak błyskawicznie zepsuć Mariselli nastrój, jak zniszczyć i zdeptać ją, gdy ta zastyga w napięciu i oczekiwaniu, wystarczy, że zrobi to, co ten pan pół roku temu:
Kto zgadnie, co powstaje z kryształków Swarovskiego w tych zestawach kolorystycznych?
Kto patrzył, ten widział, kto nie patrzył, może spojrzeć w każdej chwili – Kopalnia srebra zapełniła się spinkami 🙂 Pojawiło się w niej 12 nowych par (zawsze mówiłam, że powinnam urodzić się Chińczykiem ;)) we wszystkich kolorach tęczy.
Jeszcze dziś w butiku pojawi się cośśś nowego 🙂
… ale co to za życie, chciałoby się dopowiedzieć, zupełnie jak w dowcipie 🙂 (o całość żartu mnie nie pytajcie, bo zupełnie nie pamietam reszty, utkwiła mi w głowie tylko puenta ;))
Dzisiaj podręczę Was, a czemu by nie, czterema parami kolczyków, które póki co na pewno nie będą miały następców w postaci takich samych lub bardzo podobnych modeli. Unikaciki takie, ot co 🙂
Przeglądałam wczoraj zdjecia na dysku (ciągle pełna nadziei na sukces próbuję zaprowadzić w nich jakiś porządek ;)) i trafiłam na takie oto mikrusy…
Po kolczykach na długaśnych rurkach przyszła pora na coś krótkiego 🙂 W ogóle muszę Wam przyznać, że mam ostatnio fazę (poza fazą na kogel-mogel ;)) na skrajności i pałam miłością albo do form długaśnych, albo do biżuterii maleńkiej i dyskretnej. Jakoś tak sama nie wiem czemu 🙂
A miało być tak pięknie… Wywiady miały być, akademie, wizyty w zakładach pracy 😉
Brak produktów w koszyku.